Piszę na fali wzburzenia, bo mam przed sobą dokumenty dotyczące świadczenia usług telemedycznych i moje uczucia – delikatnie mówiąc – negatywne narastają. Żeby była jasność, z tego, co udało mi się wyczytać na temat usług telemedycznych, to są to usługi potrzebne i absolutnie nie jest moją intencją krytykowanie usług telemedycznych, jako takich. Pod warunkiem, że są świadczone uczciwie i na życzenie klienta. Cóż – dzisiejsza historia to nie ten przypadek.
Historia jest następująca: starsza osoba zamówiła usługi telekomunikacyjne. Przyszedł kurier i oprócz oczekiwanej umowy podłożył (sic!) do podpisu oprócz umowy zamówionej umowę o świadczenie usług medycznych przez telefon. Starszy pan nie przeczytał (a kto z nas czyta każdą umowę w całości? Błędem jest oczywiście podpisywanie bez czytania, ale pytam o rzeczywistość, a nie ideał) i podpisał. Zorientował się dopiero, jak dostał fakturę (za nic, bo oczywiście nie skorzystał z „usług”) i skontaktował się z firmą. Starszy pan został poinformowany, że ma wypowiedzieć umowę – wysłał więc wypowiedzenie do siedziby firmy. Myślał biedny, że wszystko już za nim, a tu … niespodzianka!
Niedługo potem otrzymał notę obciążeniową – karę umowną za wypowiedzenie umowy w kwocie ponad 500 zł. Co mnie najbardziej wzburzyło? Przyznam, że numer noty obciążeniowej – 385 z marca b.r. Przyjmując, że wszystkie noty są wystawione na podobne kwoty, to daje 192.500 zł miesięcznie. Niech zapłaci tylko połowa pokrzywdzonych. To daje prawie 100.000 zł miesięcznie – ZA NIC!
Dodam, że nie wiadomo, kto reprezentuje firmę, bo w umowie jest wpisany „Pełnomocnik” bez imienia i nazwiska, a sama umowa w ogóle nie jest podpisana (przybito pieczątkę nieznanej osoby). Do tego w umowie są klauzule niedozwolone, które konsumenta nie wiążą (gdyby w ogóle doszło do zawarcia umowy). Problem w tym, że konsument musiałby wiedzieć, że jakaś część umowy nie wiąże i można spać spokojnie. Szkoda nawet pomyśleć, ile starszych osób zapłaciło, a ile takich osób martwi się (a w tym wieku nawet drobne zmartwienie jest zmartwieniem poważnym) z powodu takiej umowy. Większość z nich nie pójdzie do prawnika, bo koszt prawnika jest zwykle nieopłacalny w porównaniu z kwotą, którą należy zapłacić.
Co w takim razie można zrobić, jeżeli już podpisaliśmy tego typu umowę (dotyczy to też kołder wełnianych, lamp do nagrzewania i innych „garnków”)? Można zgłosić się do Miejskiego lub Powiatowego Rzecznika Konsumenta (bardzo pomocna wyszukiwarka pomocy jest dostępna na stronie UOKiK, na samym dole po prawej stronie), można też udać się na Policję. Na pewno – zanim się zapłaci – warto sprawdzić, czy żądanie rzeczywiście jest zasadne.
Jako wisienkę na torcie dodam, że właśnie zadzwoniłam na numer wskazany w umowie (na stronie firmy przeczytałam, że centrum opieki pozostaje do dyspozycji pacjenta przez całą dobę 7 dni w tygodniu), wybrałam cyfrę „1”, jako klient i usłyszałam: „nasze biuro obsługi klienta jest czynne w godzinach od 9.00 do 16.00. Prosimy o kontakt z naszą firmą w tych godzinach. Zachęcamy też do kontaktu mailowego…” Dalej nie słuchałam…
Ciekawe jest w tej sprawie jedno, czy dojdzie do wydania nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym, a w konsekwencji wszczęcia postępowania egzekucyjnego. Jeżeli sprawa rozejdzie się po kościach, to oprócz straconych nerwów większej szkody nie będzie. Jeżeli natomiast dojdzie do egzekucji, to problem dla emaryta / rencisty będzie dużo większy.
Pani Agnieszko, czy oprócz zgłoszenia takiej sprawy na Policję oraz do Powiatowego Rzecznika Konsumenta – czy można zrobić coś jeszcze z taką sprawą? Co można zrobić aby mieć pewność że, tak jak napisał wyżej Pan Wojciech, nie będzie grozić postępowaniem egzekicyjnym w związku z nie opłaceniem żadanych kwot?
Zgłosić się z dokumentami do adwokata. Nie potrafię dać uniwersalnej rady, bo takiej nie ma. Poza tym każda sprawa jest inna.
Na jakiej podstawie coś mogę zgłosić na policję? podpisałem umowę , miałem na czas na jej odstąpienie a tego nie zrobiłem. To co może zaradzić Policja? Jak ktos kupuje znaczek pocztowy z błędem drukarskim za 100.000 zł to też został oszukany?
właśnie mój tata boryka się z tymi usługami. Raz zapłacił ponad 500 zł za zerwanie umowy, po czym wszystko ucichło. Do wczoraj kiedy dostał pismo o Nakaz Zapłaty WTrybieWezwania Do Zapłaty (tak było napisane dosłownie) jeśli nie przyjdzie komornik. Normalnie od otrzymania takiego pisma jest 14 dni odwołania się od takiej decycji a tu… list zredagowany 11 kwietnia, przyszedł 25 kwietnia, a do zapłaty termin do 29.
Próbowałam skontaktować się z ta firmą, ale telefon przez większość czasu był głuchy lub było 10 osób w kolejce. W końcu za podejściem numer Enty dodzwoniłam się, powiedziałam, że z jakiej racji przyszedł list, za prośbą Pani po drugiej stronie wysłałam potwierdzenie wpłaty mailowo i czekam na kontakt. Tą sprawę i tak zgłosimy do prokuratury, doniesienie o oszustwie.
Sugeruję też wizytę u adwokata, żeby zorientować się w sytuacji od strony prawnej.
Moi rodzice zapłacili firmie pct kary umowne po 511,50 w marcu 2015 i cały czas są straszeni wezwaniami do zapłaty,na pisma wyjaśniające pct nie odpowiada.
Jedyna rada – do prawnika.
Skoro umowa nie została przez nikogo podpisana z drugiej strony to nie może chyba zostać uznana za zawartą? Przecież pieczątka nie zastępuje podpisu. Postępowania egzekucyjnego nie może być z tego tytułu. Czy się mylę?
Skąd wniosek, że nie została podpisana?