Pierwotnie wpis był umieszczony pod tytułem: Prawa ojca (w Polsce), czyli lepiej być matką. Na Facebooku pod informacją o wpisie wywiązała się dość gorąca dyskusja. Niektórzy mnie chwalili, niektórzy wyrazili oburzenie, że konfliktuję rodziców, a przede wszystkim obrażam te kobiety, które są rodzicami drugoplanowymi. No cóż, jak każdy, nie lubię, jak ktoś mnie krytykuję, ale po jakiejś chwili (trochę to trwało, ale przyczyniła się do tego interesująca korespondencja z dwoma czytelniczkami – dziękuję) doszłam do wniosku, że Ci krytykujący mają trochę racji. Rzeczywiście rodzicem drugoplanowym w Polsce częściej jest ojciec, ale czy to znaczy, że mamy zapominać o matkach, które dzielą ten los?
Wszystkie Panie, które uraziłam bardzo przepraszam.
Nie taka była moja intencja. Tym wpisem (wpisu nie zmieniłam, gdyż – mimo wszystko odzwierciedla rzeczywistość sądową. Usunęłam jedynie kontrowersyjny tytuł)) chcę zwrócić uwagę na prawa rodziców, którzy mają ograniczoną władzę rodzicielską i borykają się na co dzień z barierami, które stwarzają im rodzice pierwszoplanowi z pomocą tych osób, które powinni być neutralni (lekarze, urzędnicy itd.) i zważać wyłącznie na dobro dziecka.
Teraz sam wpis:
Jakiś czas byłam nieobecna na blogu (za co przepraszam), ale postaram się wrócić do w miarę regularnego umieszczania postów. A dzisiaj swoisty „dzień ojca” na opak.
Przyznam, że dzisiejszy post piszę pod wpływem emocji (negatywnych). Mój Klient (ma ograniczoną władzę rodzicielską do prawa współdecydowania o istotnych sprawach syna dotyczących edukacji, wypoczynku, leczenia) otrzymał odpowiedź z placówki medycznej. Matka dziecka nie informuje na bieżąco ojca o stanie zdrowia syna, więc informacje o lekarzach prowadzących czerpiemy z pism procesowych matki. Najpierw Klient usiłował się spotkać z lekarzem swojego dziecka – lekarz (widząc treść wyroku) odmówił, potem – zwrócił się pisemnie do placówki o informacje o stanie zdrowia syna i przebiegu leczenia.
Odpowiedź placówki na prośbę o wyjaśnienie odmowy udzielenia informacji brzmi tak (oczywiście bez danych osobowych):
„W odpowiedzi na Pana pismo z dnia […] informuję, że decyzja podjęta w dobrej wierze przez neurologa (…) opierała się na oświadczeniu matki małoletniego (…). Podyktowana była jedynie dobrem i ochroną danych osobowych małoletniego pacjenta. Z dostarczonego przez Pana dokumentu wynika, iż także ma Pan prawo współdecydowania o istotnych sprawach, w tym leczenia. Ma Pan więc prawo do dokumentacji medycznej syna jak również prawo do udziału w konsultacjach specjalistycznych. Niestety, NFZ nie przewiduje konsultacji specjalistycznej bez udziału pacjenta”.
Dlaczego jestem poirytowana?
- po pierwsze co to znaczy: opierała się na oświadczeniu matki małoletniego??? To wyrok sądu nie ma znaczenia? Wystarczy, że mama powie, że sobie nie życzy informowania taty i wystarczy? Co znaczy ochrona danych osobowych małoletniego pacjenta? Przed ojcem? Co znaczy, że NFZ nie przewiduje specjalistycznej wizyty bez udziału pacjenta? A na jakiej podstawie? A jakby Klient chciał zapłacić za prywatną wizytę (NZOZ) to co?
- bo wczoraj przeczytałam orzeczenie Sądu Apelacyjnego oddalającego moje zażalenie z argumentacją (oczywiście między innymi), że moje roszczenie „w istocie sprowadzałoby się do opieki naprzemiennej, nieaprobowanej przez powódkę (czytaj: matkę).
- bo w ostatnim czasie czytam kolejne orzeczenia sądu (i te w moich sprawach i te z doniesień prasowych), w których matki mają nieograniczone prawa kosztem ojców i wszyscy uważają to za coś naturalnego. Matka może w sądzie „kiwnąć palcem”, a ojciec musi udowadniać, że nie jest wielbłądem;
- bo dzisiaj inny klient opowiedział mi, że nie mógł się dowiedzieć o dziecko tuż po urodzeniu (wtedy był w związku małżeńskim z matką dziecka!), bo był skonfliktowany z matką
Jestem mamy i taty – w teorii
Jakiś czas temu Rzecznik Praw Dziecka prowadził kampanię informacyjną „jestem mamy i taty” (szczegóły można zobaczyć tu). Pooglądaliśmy zdjęcia rudego chłopczyka i smutnej dziewczynki i nadal mamy zakodowane, że matka jest najważniejsza, a ojciec – jest, czy go nie ma to kwestia drugorzędna. Od razu zastrzegam – są wyjątki (w obie strony i mamy i taty) i czasem zasadny jest nawet zakaz kontaktów rodzica z dzieckiem. Ale tu nie chodzi o wyjątki, tylko o normę. Mało kto szanuje prawa ojca, zwłaszcza w zetknięciu z instytucjami. Jednym słowem, w instytucjach lepiej być matką.
Rzecznik Praw Pacjenta
Rozmawiałam dzisiaj w sprawie Klienta z biurem Rzecznika Praw Pacjenta – przy tej okazji bardzo dziękuję za kompetentną rozmowę Pani z infolinii. Cóż, nie zostawimy tak tej sprawy. Choćby dlatego, żeby inni ojcowie mogli uzyskać podstawowe informacje o swoim dziecku bez problemów.
Idealistka ze mnie wychodzi :-). Jeszcze tak…
Pani Mecenas, jest to tylko wierzchołek góry lodowej, walki ojców o dostęp do dzieci w sytuacji rozstania rodziców. Nieprawidłowości, złych stereotypów jest cała masa, a uzasadnienia sądów to często Himalaje kuriozum. Jednak należy się Pani wielki szacunek za poruszenie tego problemu, oby nie zabrakło Pani siły w walce o….tak! o prawa dziecka do wychowania przez obojga rodziców.
Również trzymam kciuki, ale to jeszcze Pikuś – Pan Pikuś
Pani Agnieszko, probowala Pani sforsowac mur wokolo Rejestru Uslug Medycznych? Jesli matka dziecka nie przekaze ojcowi loginu i hasla, to nie ma on dostepu do tego portalu.
Dziękuję, przyglądnę się.
http://petycja.eu/dyskryminacja-ojcow-przez-placowki-opieki-zdrowotnej/
https://www.youtube.com/watch?v=GodDs9h1NBk&feature=youtu.be
Bo za takie czyny mama powinna mieć sprawy karne z art 207 i 160.
mama naszego syna obiecała że bedzie mógł spędzić drugi tydzień ferii z tata…..zwodzenie przez cały tydzień że może jutro. I tak cały tydzień urlopu spędziłem w domu a dziecka nie widziałem……wczoraj zadzwonili ze świetlicy gdzie ferie spędza Paweł że chce by go tata odebrał – oczywiście pojechałem i go odebrałem, to rozwscieczyło matkę i spowodowała tylko płacz dziecka które chciało iść do taty bo mu to obiecała że od czwartku będzie ze mną ….dziś sądownie przyznany czas od 15 więc będziemy w końcu razem….nie zrozumie tego ten kto tego nie doświadczył…..
Szanowna Pani mecenas.
Z zainteresowaniem przeczytałem Pani wypowiedź, ale pozwolę sobie wypowiedzieć się na podstawie swojego doświadczenia zawodowego. Nie przeczę dobrym intencjom i celom Pani mocodawcy, ale kilkukrotnie miałem do czynienia z sytuacją w której ojciec dziecka ignorował je, nie interesował się władzą rodzicielską oraz kontaktami. Do czasu gdy trwał status quo było w porządku. Jednak gdy do sądu trafiał stosowny wniosek o graniczenie wł. rodzicielskiej bądź kontaktów, to właściwie każdy ojciec zaczynał walczyć jak lew o swoje prawa.
Oczywiście, tak też bywa.
Mam pytanie do autora powyzszego postu: skad powzial informacje, ze wczesniej ojcowie nie interesuja sie dziecmi, nie zalezy im na nich itd. i czy te informacje probowal jakos zweryfikowac? Czy nie moglo to byc „oswiadczenie matki”, ktore nijak mialo sie do rzeczywistosci?
Tatusiowie zapewne cieszą się z tego , że Pani mecenas broni ich praw rodzicielskich. A co z tatusiami, którzy przed rozstaniem znęcali się psychicznie i fizycznie nad partnerką, dzieci były tego świadkami. Teraz są b. kochającymi ojcami, zabierają dzieci w weekendy zgodnie z postanowieniami sądu, matki namawiają dzieci do wizyt u ojca, dzieci nie chcą, czasami płaczą. Ojciec manipuluje dziećmi, oczernia matkę, przekonuje że jest to jej wyłącznie wina że mieszkają osobno, nęka matkę e-mailami i SMS-ami, nie wyraża zgody na przedszkole w pobliżu zamieszkania dzieci. Dzieci po każdej wizycie u ojca są nerwowe, smutne i zamknięte w sobie. Gdzie matka może szukać pomocy?
Przede wszystkim polecałabym zacząć od psychologa dziecięcego.
Slowa uznania za zajecie sie tym tak bardzo waznym problemem ..Gdyby bylo wiecej ludzi takich jak Pani z czasem , chocby w nastepnym pokoleniu, pojecie ohydnego zjawiska alienacji rodzicielskiej zniklo by ze swiadomosci spoleczenstwa a opieka naprzemienna jako nadrzedna w prawie rodzinnym stala by sie zupelnie czyms normalnym .Tak pisze sie nowa historia -.na miare 21 wieku..
{ 1 trackback }