Wróciłam tydzień temu z urlopu i nie zdążyłam się przywitać od razu na blogu (udało mi się napisać kilka powitalnych słów na blogu rozwodowym www.blogrozwod.pl, a potem pochłonęła mnie kancelaria :-)). Witam się zatem teraz. Wypoczynek się skończył i z energią wróciłam do pracy.
Dzisiaj o tajemnicy adwokackiej. Ostatnio miałam oryginalną rozmowę, a ponieważ nie przydarzyło mi się to po raz pierwszy, opiszę w czym rzecz. Ale najpierw o zasadach…
Adwokatów obowiązuje tajemnica adwokacka. Oznacza to nie mniej ni więcej tyle, że zachowujemy w tajemnicy to, co powiedział nam klient. Zasada spisana w kodeksie etyki adwokackiej brzmi tak:
Adwokat zobowiązany jest zachować w tajemnicy oraz zabezpieczyć przed ujawnieniem lub niepożądanym wykorzystaniem wszystko, o czym dowiedział się w związku z wykonywaniem obowiązków zawodowych.
Podam dwa przykłady rozmów (sytuacje z życia wzięte, nie wymyśliłam sobie tego), jakie odbyłam z osobami, które chciały się ode mnie czegoś dowiedzieć o sprawie:
sytuacja 1. – w kancelarii
– dzień dobry, czy pani prowadzi rozwód mojej córki?
– zanim Pani odpowiem, muszę spytać: o co chodzi?
– wydaje mi się, że to pani prowadzi sprawę mojej córki. Przyszłam zapytać się, co się dzieje w sprawie.
– bardzo mi przykro, ale nawet gdybym prowadziła tą sprawę, to i tak nic bym Pani nie powiedziała.
– ale to moja córka
– w takim razie proszę zapytać się córki
– ale ona nie chce mi nic powiedzieć
sytuacja 2 – rozmowa telefoniczna
– Agnieszka Swaczyna, słucham
– dzień dobry, mówi Bogusław X. – ojciec Krzysztofa X.
– dzień dobry
– pani mecenas, chciałem spytać, jak tam negocjacje w sprawie rozwodowej mojego syna;
– szanowny panie, bardzo mi przykro, ale moim klientem jest pana syn, zatem nie mogę Panu przekazywać jakichkolwiek informacji;
– ale ja przecież byłem u pani z synem;
– oczywiście, pamiętam, ale obowiązuje mnie tajemnica adwokacka i bez zgody Pana syna, nie mogę udzielać informacji o sprawie.
– ale to ja zapłaciłem Pani honorarium
– rozumiem, ale to nic nie zmienia. Póki nie mam pisemnej zgody Pana syna na przekazywanie Panu informacji o sprawie, nie dowie się Pan ode mnie niczego.
Przesada? Nie.
Nie wchodząc w kwestie leżące u podstaw tajemnicy adwokackiej, w sprawach rozwodowych niejednokrotnie dowiaduję się rzeczy, o których rodzina, znajomi, a nawet drugi małżonek nie mają pojęcia. Te informacje nie są mi przekazywane po to, żeby je ujawniać dalej, ale żeby prawidłowo, najlepiej jak to możliwe, reprezentować klienta. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mój klient sam informował swoich rodziców o postępach w sprawie, ale jeżeli nie chce, to takie jest jego święte prawo.
Każdy z nas ma jakąś sferę bardzo prywatną, żeby nie powiedzieć „najprywatniejszą”. Informacje z tej prywatnej sfery są mi często potrzebne do obrony interesów klienta, ale to nie znaczy, że przestają być dla klientów nadal bardzo prywatne i mają się o tym dowiedzieć inne osoby. Rozumiem i szanuję emocje rodziców, którzy chcą pomóc swoim rozwodzącym się dzieciom i bardzo przeżywają sprawę rozwodową, ale to nic nie zmienia.
Reasumując, tajemnica adwokacka to gwarancja dla klienta, że może bez ryzyka przekazywać adwokatowi wszystkie informacje ( i te, które mogą pomóc, ale i te, które mogą zaszkodzić w sprawie).
Miałaś taką sytuacje, gdy czułaś, że złamanie tej zasady przyniosłoby więcej korzyści?
Ps: świetny blog:)
Zdarzało mi się popadać w konflikt z osobami, które chciały się czegoś dowiedzieć, a nie mogły. Nie zdarzyło mi się jednak, żeby klienci byli niezadowoleni z tajemnicy adwokackiej 🙂