Ostatnio mam pewne zaległości w umieszczaniu wpisów na blogu, ale na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że mam bardzo dużo pracy z jednej strony. Z drugiej – tak się złożyło, że co chwilę uczestniczę w szkoleniach i konferencjach (dla ścisłości, jako uczestnik, nie prelegent) i tak już będzie do czerwca. Postaram się jednak nie zaniedbywać czytelników bloga.
Po tym niemerytorycznym wstępie czas na przejście do tematu.
Nie ma co ukrywać, proces sądowy to nie jest tani. Pomijam koszty adwokackie, czy radcowskie, które w oczywisty sposób wpływają na wydatki procesowe. Sam wpis sądowy (opłata uiszczana na początk procesu) w większości spraw to 5% (nie omówię tu wszystkich zasad wpisów sądowych, bo jest ich dużo) wartości przedmiotu sporu, czyli upraszczając, przy roszczeniach pieniężnych – kwoty, której chcemy się domagać. Czasami te 5% to bardzo dużo pieniędzy. Proces może trwać długo, koniec jest zwykle niepewny. Przedawnienie nam biegnie i tu pojawia się pytanie: co z tym fantem zrobić. Nie chcemy inwestować i nie chcemy, żeby roszczenie się przedawniło.
Rozwiązaniem może się okazać zawezwanie do próby ugodowej. Koszty sądowe to zaledwie 40 zł opłaty sądowej, a skutki zachwycające. To bardzo krótkie postępowanie, bo sąd wyznacza jeden termin, na któym albo dojdzie, albo nie dojdzie do ugody. Co w tym zatem zachwycającego?
Dlatego, że zawezwanie do próby ugodowej przerywa bieg przedawnienia, co oznacza, że termin ten biegnie od nowa. Warunkiem skorzystania z tego dobrodziejstwa jest jednak odpowiednio precyzyjne sformułowanie wniosku.
Jeżeli uda się zawrzeć ugodę dostaniemy kolejny bonus. Roszczenie stwierdzone ugodą przedawnia się w terminie 10 lat (niezależnie od pierwotnego terminu przedawnienia).
Jednym słowem – same plusy.